czwartek, 26 kwietnia 2012

Prolog

Jedno z pierwszych pytań jakie słyszę zaraz po mojej informacji o wyjeździe do Tanzanii to „a dlaczego tam”? Drugie pytanie to „a gdzie to dokładnie jest”? Czasami następuje zmiana kolejności. Pierwsze pytanie jestem w stanie zrozumieć. Drugie w sumie też, bo nie każdy wszystko o wszystkim wiedzieć musi. Ale skłania mnie ono do głębszej refleksji w kwestii wiedzy dotyczącej Afryki jako kontynentu, na którym jest sporo niepoznanych jeszcze wbrew pozorom krajów. Odkrytych, zwiedzanych - tak, ale jeszcze mało poznanych. Bo gdzie Afryka się znajduje, każdy wie. Ale już, gdzie Tanzania i co w niej takiego fajnego? Oczywiście przygotowana na te pytanie odpowiadam mechanicznie: Kilimanjaro, Serengeti, ewentualnie Zanzibar. Co do społeczności? Masajowie (ale przecież zamieszkują oni również Kenię), ewentualnie ludność Suahili. Ale to już dla bardziej wtajemniczonych. Nie dziwię się. Poza przewodnikami turystycznymi, które zawierają głównie informacje o których wyżej wspomniałam, nic specjalnego o Tanzanii się nie dowiemy. Szukamy więc książek: podróżniczych, naukowych... I tutaj słabo. Przeglądając kiedyś pozycje podróżnicze w celu znalezienia czegoś o kraju do którego wyruszam, napotykałam jedynie wzmianki dotyczące Tanzanii, które jednak nie zawierały nic, czego zainteresowany osobnik już by nie wiedział. Książki podróżnicze tym są jednak lepsze od przewodników, że autorzy opisują nieco więcej o mieszkańcach tej części kontynentu. Na podstawie ich przygód możemy dowiedzieć się trochę o kulturze i mentalności Tanzańczyków i to już pozwala nam nakreślić sobie nieco szerszy obraz tego państwa. Ja, jako osoba jadąca tam głównie w celu prowadzenia badań, poszukiwałam jednak dalej. I tu spotkałam się już z wielkim oporem. Książek naukowych o kulturze społeczeństwa tanzańskiego jest znikoma ilość. Są klasyki które każdy badacz tych rejonów znać powinien, ale jak to klasyki – trzeba się do nich odnosić, ale niekoniecznie kurczowo trzymać.  Cóż więc mi pozostało? Pojechać tam i zobaczyć na własne oczy.
I tu pojawia się drugie pytanie. Dlaczego akurat tam? Zawsze w tym momencie mam ochotę zapytać „a dlaczego zakochujemy się w tej osobie a nie innej?” Wpływa na to zawsze wiele czynników: fascynacja, ciekawość, czasami poprostu wiesz, czasami jest to impuls, a czasami zbieg wielu różnych okoliczności. Ja mam to szczęście, że połączyłam dwie moje pasje: Afrykę i naukę. Zaczęło się od pracy magisterskiej w której opisywałam wpływ chrześcijaństwa na lokalne kultury w Afryce Wschodniej i tak już zostało. Tanzania została wybrana z dwóch powodów: Dar Es Salaam i język kiswahili. Miały tu miejsce czynniki czysto pragmatyczne. Pisząc pracę doktorską należy pisać jak najbardziej precyzyjnie, odnosząc się do jak najwęższego kręgu zainteresowania: im ściślej określony przedmiot badań tym precyzyjniejsze badania. Ponadto miałam możliwość uczenia się języka kiswahili w Polsce, co w znacznej mierze ułatwi mi kontakt z Tanzańczykami (choć język angielski jest tam drugim językiem użytkowym).
A dlaczego Dar Es Salaam? W moim wykształceniu kulturoznawcy międzynarodowego skupiam swoje zainteresowania wokół relacji międzyetnicznych i międzyreligijnych. DAR - jak mawiam w skrócie – to miasto goszczące wspaniałą mieszankę kulturową i religijną. Mamy tu oczywiście poza rodowitymi Afrykańczykami również potomków Arabów, Persów, Hindusów, Europejczyków... teraz nawet Chińczyków. Następnie mamy potomków będących owocem małżeństw mieszanych (tu można wymieniać bez końca w zależności od pochodzenia czy wyznania). Co jest dla mnie fenomenem to fakt, że pomimo tak wielkiego zróżnicowania etnicznego czy religijnego miasto DAR jest miastem nader spokojnym. I w tym przypadku myślę, że dość dobrze radzi sobie z funkcją jaka zawarta jest w nazwie Dar Es Salaam (Miejsce Pokoju, Miasto Pokoju). Oczywiście nie ma miejsc, gdzie panuje utopijny pokój, tak jak jest wiele miejsc gdzie spotkać możemy pogranicze religijne i etniczne. Ale świadomość, że w Afryce jest takie miejsce, które dobrze radzi sobie z tą mieszanką, że jest rzadko spotykanym fragmentem ziemi gdzie panuje spokój, pomimo zróżnicowania religijnego, gdzie ludzie potrafią współżyć ze sobą bez większego problemu, wzbudza we mnie niesamowitą ciekawość.  Jadę więc do Dar Es Salaam żeby o to zapytać, żeby zobaczyć czy rzeczywiście tak jest, a jeśli jest, to dlaczego? Jadę też poszukać „dziury w całym”, poszukać mrocznych tajemnic tego miasta, bo przecież takie również skrywać musi. Tego dowiem się jednak na miejscu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz