Zawsze
powtarzam, że podróż zaczyna się w głowie. Potem kontynuowana
jest poprzez przygotowania, a na końcu uwieńczona realną drogą. O
początkach mojej podróży opowiedziałam w wielkim skrócie w
Prologu. Teraz kolej na etap drugi. Poniższy post będzie odnosił
się głównie do problemu z jakim borykaja się doktoranci, ale
każdy, kto planuje ciekawy wyjazd, może zastanowić się nad
poniższym problemem i przemyśleć sposób zrealizowania swojej
podróży.
Środki na wyjazd
Niedawno miałam możliwość
porozmawiania z pewnym dyplomatą, który sporo czasu spędził w
Afryce. Oczywiście opowiedziałam mu o moich planach związanych z
wyjazdem i o sposobie pozyskiwania funduszy na owy wyjazd. Rozmowa z
tym miłym Panem zainspirowała mnie do zastanowienia się nad pewną
kwestią. Otóż ów dyplomata mocno ubolewał nad faktem, iż w
Polsce w bardzo nikłym stopniu kładzie się nacisk na
przygotowywanie młodych naukowców do kreowania swojej ścieżki
naukowej poprzez biznes. Nie ma co ukrywać – większość
doktorantów realizuje swoje plany badawcze dzięki grantom bądź
stypendiom.
Ja wybrałam inną opcję i połączyłam naukę
z przedsiębiorczością. Początkowo miałam pewne wątpliwości,
ale ów dyplomata rozwiał je bardzo szybko. Prawdą jest bowiem, że
w XXI wieku nie ma sensu podpierać się jedynie tradycyjnymi
sposobami pozyskiwania funduszy na badania. Nie chcę tu bynajmniej
zasugerować, że są one zbędne. Broń Boże! Trzeba z nich
korzystać. Jednak całkowite uzależnienie od uczelni czy innych
instytucji, które takie pomoce udzielają powoduje przede wszystkim
brak samodzielności i kreatywności wykorzystywanej w praktyce. Do
czego konkretnie zmierzam? Nie sugeruję, że doktoranci prowadzący
badania sfinansowane w wyniku uzyskania grantu/stypendium nie są
samodzielni czy kreatywni w swoich działaniach. Ale bez wątpienia
ten sposób działania ogranicza ich możliwości w późniejszych
latach w kreowaniu własnej ścieżki naukowej. Grant czy stypendium
mogą zostać przydzielone i wtedy problem rozwiązany. Ale co jeśli
tak się nie stanie? Często wtedy taki doktorant rezygnuje bądź/i
czeka na kolejną okazję. Ponadto większość doktorantów po
obronie wcale na uczelni nie zostaje. Dobrze jeśli taka osoba ma
pracę, która wiąże się z jego wykształceniem i wspiera jego
naukę. Ale większość młodych naukowców, głównie z dziedzin
humanistycznych, pozostają po obronie jedynie z tytułem doktora i
niczym więcej. Alternatywna opcja poszukiwania dofinansowania u
innych źródeł pozwala nie tylko na zrealizowanie swoich planów,
ale również uczy doktoranta przedsiębiorczego myślenia. Mam tutaj
na myśli głównie doktorantów z zakresu nauk humanistycznych i
społecznych, ponieważ ich wykształcenie rzadko kiedy pozwala utrzymać się z tej
profesji na poziomie ponadprzeciętnym i nie zmusza do szukania
dodatkowego źródła dochodu.
Nie ukrywajmy – życie doktoranta nie
jest usłane różami. Trzeba więc sobie te róże samemu pod nogi
rzucać.
Ja sama robię pierwsze kroki i
zaliczam pierwsze upadki. Popełniam po drodze dużo błędów,
czasami mam więcej szczęścia niż rozumu. Wiele niepowodzeń i
błędów jeszcze przede mną. Ale chyba nie muszę wyjaśniać jak
bardzo owocne to będzie na przyszłość. Błędy i niepowodzenia w
obecnych działaniach spowodowały, że już jestem mądrzejsza o
kilka nowych prawd, bogatsza o nowe doświadczenia i głupsza w
wyniku pojawienia się nowych pytań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz