Z wyjazdem do Afryki nieodłącznie
związana jest kwestia szczepień. Sprawa oczywista i można rzec –
prosta. Pierwszym krokiem, jaki wykonuje - nazwijmy go na nasze
potrzeby „podróżnik – amator” - to wyszukanie na stronie
internetowej informacji dotyczących kraju do jakiego się wybiera i
zagrożeń jakie czyhają na miejscu. Zazwyczaj wyskakuje wtedy
tabelka z różnymi chorobami, których nazw nie zna, albo zna
jedynie ze słyszenia. Tak czy owak wyposażony w mniejszą bądź
większą wiedzę biegnie do pobliskiego szpitala, żeby wypełnić
podstawowy obowiązek podróżnika. Na miejscu uprzejmy personel
informuje go, bądź nie, o możliwościach, z jakich owy podróżnik
może skorzystać, a on, w pełni ufając personelowi przyjmuje
pakiet szczepień (oczywiście rozłożony w czasie), płaci
odpowiednią kwotę i z żółtą książeczką w kieszeni może
ruszać na podbój świata, w pełni przekonany o bakteryjnej nietykalności. Czasami zdarza się, że jakaś przyjazna,
doświadczona w podróżowaniu duszyczka uświadomi naszego
podróżnika, że pakiet szczepień oferowany na wyjazd to nic innego
jak tylko zwykłe naciąganie na kasę. Tak naprawdę potrzebne są
tylko nieliczne spośród wszystkich „potrzebnych” szczepień,
ponieważ....i tu pojawiają się niezbite argumenty.
Jak jest naprawdę? Nie wiem. Jestem
amatorką w tej kwestii i nie mnie jest decydować co jest niezbędne
dla mojego organizmu a co nie. Ale wiem jedno: swój rozum mam i
dlatego postanowiłam poszukać jakiejś alternatywy.
Powyższy przykład idealnie
odzwierciedla moje poczynania związane z zadbaniem o zdrowie podczas
pobytu w Dar. Po krótkim szperaniu w internecie i zapoznaniu się z
ofertą szpitala postanowiłam sprawdzić czy mam jakąś alternatywę
i czy są jeszcze jakieś inne ośrodki, które oferują szczepienia
w związku z wyjazdem m.in. do Afryki. Znowu sięgnęłam do
internetu i natrafiłam na ośrodek Przylądek Zdrowia. No tak.
Widocznie mogę sobie na to pozwolić skoro stać mnie na wizyty w
prywatnym ośrodku. Bynajmniej. Biegamy do prywatnego dentysty,
okulisty, ortopedy etc. Dlaczego więc nie pobiec i tutaj? Pierwszy
plus: bardzo wygodna forma rejestracji przez stronę ośrodka. I nie
mam tu na myśli maila. Jest możliwość wybrania sobie terminu
dzięki elektrycznemu kalendarzowi na którym zaznaczone są dni i
godziny: te już zajęte jak i te jeszcze dostępne. Klikamy.
Potwierdzamy. Jesteśmy umówieni.
Podczas wizyty kolejne plusy. Pani
doktor podchodzi do pacjenta indywidualnie. Ja przyszłam z ksero
karty szczepień pod pachą, dzięki czemu można było zweryfikować
jakie szczepienia powinnam, a z jakich nie muszę korzystać. Rozmowa
z panią doktor pozwoliła nam ustalić indywidualną listę
szczepień, które muszę i które MOGĘ zrobić. Zostałam
wzbogacona o informację jakie szczepienia na co mi są dokładnie
potrzebne i jak długo są one aktualne. Bo to nie jest tak, że
wszystkie szczepienia trzeba powtarzać za każdym razem, kiedy
chcemy wyjechać w dalekie strony. Dowiedziałam się też jakie są
koszty każdej szczepionki i kiedy powinnam ją wziąć. Dzięki temu
po pewnym czasie miałam przed oczami pełną informację na temat
tego co i za ile, a przede wszystkim miałam pełne prawo podjęcia
decyzji czy chcę skorzystać, poza obowiązkowymi, również z
zalecanych szczepionek.
To nie wszystko. To co najlepszego
wyniosłam ze spotkania (poza oczywiście pewną już dawką
odpowiednich płynów w moim ciele) to masę informacji dotyczących
profilaktyki zdrowotnej.
Jakie lekarstwa najlepiej zażywać w
profilaktyce malarii. Jakie, ile i jak. Bo na malarię nie ma
szczepionki. Ponadto dowiedziałam się, jakie badania powinnam sobie
zrobić jeszcze przed wyjazdem i na co zwrócić uwagę kiedy już
wrócę. Informacje, które albo w wyniku mojej ignorancji albo braku
odpowiedniej ilości informacji w internecie, jakoś mi umknęły. To
wszystko dowiedziałam się podczas pierwszego spotkania, a będzie
ich więcej i pani doktor obiecała, że to nie koniec nauki :)
Podsumowując: należę do osób, które
stawiają na jakość, a nie na ilość, a już na pewno nie na czas.
I cieszę się, że nie odpuściłam sobie już na starcie idąc na
łatwiznę, ale poszukałam alternatywy z której jestem zadowolona.
W efekcie okazało się, że na szczepienia wcale nie trzeba wydawać
fortuny, a z pewnością można wyjść po takiej wizycie bogatszym o
nowe bakterie i przede wszystkim praktyczną wiedzę, której internet nam nie zapewni.
Nie sugeruję, żeby odpuszczać sobie
szpitale czy państwowe kliniki. W końcu i ja tam zajrzałam. Warto
jednak czasami poszukać, podrążyć temat, sprawdzić inne opcje i
wtedy podjąć decyzję, która będzie dla nas najlepsza. Ja w
każdym razie swojej nie żałuję :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz