Przygotowania do wyjazdu przygotowaniami, ale należy zadbać
odpowiednio nie tylko o komfort fizyczny ale i psychiczny. W ostatni weekend
lipca miałam ku temu możliwość wybierając się z koleżanką Moniką na Pustynię
Błędowską, żeby uczestniczyć w corocznej imprezie „Pustynne Miraże”, której
organizatorem jest Stowarzyszenie Polska Sahara. Polska ma swoją pustynię,
położoną na wschodnim krańcu Wyżyny Śląskiej i obejmuje część rozległego
obszaru piasków ciągnących się od źródeł Centurii, Białej Przemszy na północy,
przez okolice Chechła, Błędowa, Kluczy, Bolesławia, Olkusza, Bukowna po Sierszę
na południu i Maczki na zachodzie.
Legenda mówi, że powstanie Pustyni Błędowskiej to sprawka
diabła, który zły na górników olkuskich poszukujących srebra, postanowił
zasypać kopalnie piaskiem znad Bałtyku. Szybując nad ziemią taszczył już
ogromny wór piachu, zahaczył nim jednak o wieże kościoła w Kluczach i piasek
wysypał się na okoliczne pola. O samej pustyni można sporo napisać. Osobiście
proponuję zerknąć na stronę Stowarzyszenia Polska Sahara. O samym
Stowarzyszeniu również warto wspomnieć. Jego celem jest promowanie Pustyni
Błędowskiej i jej okolic, promocja świadomości ekologicznej, działania na rzecz
ochrony środowiska, ratowanie walorów kultury. Stowarzyszenie ma na celu
lobbować na rzecz świadomego i celowego wykorzystania wszelkich walorów pustyni
dla rozwoju turystyki, inspirować prace naukowe oraz popularyzatorskie.
Pierwszy raz założyciele stowarzyszenia dali o sobie znać 31.07.2004r. organizując wspólnie z radą sołecką wsi Chechło imprezę plenerową; "Pustynne Miraże". Zabawa odbywała się w Chechle - gm. Klucze, na wzgórzu Dąbrówka (punkt widokowy na Pustynię Błędowską;).
Pierwszy raz założyciele stowarzyszenia dali o sobie znać 31.07.2004r. organizując wspólnie z radą sołecką wsi Chechło imprezę plenerową; "Pustynne Miraże". Zabawa odbywała się w Chechle - gm. Klucze, na wzgórzu Dąbrówka (punkt widokowy na Pustynię Błędowską;).
Sukces
"Pustynnych Miraży" i zainteresowanie jakie wzbudziły wśród
potencjalnych partnerów stowarzyszenia, sprawiły że impreza została wpisana do
kalendarza imprez cyklicznych odbywających się w ostatni weekend lipca.1
W dniach 28-29.07 2012 miałam możliwość pojechania tam
pierwszy raz. Samochodem (z pewnymi przygodami w międzyczasie) dotarłam z
Moniką w sobotę wieczorem, żeby rozpocząć Pustynne Miraże :) Pogoda pięknie
dopisywała. Gdzieś w oddali, nad pustynią, widać było błyskawice. Przechodziła
burza. Nas jednak ominęła. Ominęło nas również sporo zabaw i gier, ale
dotarłyśmy akurat na występ zespołu Bazobanga, prowadzony przez małżeństwo Izę
i Yugę Buassa, właścicieli firmy karibupolska.pl z Krakowa. Były tańce, były
śpiewy, było stoisko z pamiątkami i jedzeniem afrykańskim. W końcu było sporo
ludzi, którzy bardzo aktywnie uczestniczyli w całej zabawie. Powiem szczerze,
że z własnej obserwacji i doświadczenia wiem, że ludzie nie są zbyt chętni
aktywnie brać udział w tego typu zabawach. Wolą bierne uczestnictwo:
bezpieczna obserwacja z bezpiecznej odległości, nie rzucać się za bardzo w
oczy, broń Boże zbłaźnić. Tutaj jednak znalazło się kilku śmiałków, którzy po
bardzo krótkiej namowie wtargnęli na scenę i partnerowali prowadzącym. I to oni
dostali największe brawa! Po wszystkim zaczęła się noc gorących rytmów
etnicznych i tanecznych. A potem...? Karimata i śpiwór pod pachę, spacer na
pustynię i sen pod gołym niebem!
Drugi dzień spędzony pod znakiem „włóczęgostwa” i totalnego
„nicnierobienia”, walki z piaskiem, który oblegał każdą część ciała (w pewnym
momencie człowiek dochodzi do wniosku, że nie warto się myć)....był świetną
okazją do porobienia zdjęć. Pustynia z pozoru oferująca płaski teren aż po
horyzont, sporo może zaoferować, tym bardziej, że ta Błędowska nie jest
zupełnie piaszczysta. Na chwilę obecną jest na niej spora ilość krzaczków,
które niedługo pokryją prawie cały obszar. Pod wieczór nieśmiało popadało. Na
finał naszego pobytu - gra na bębnach nieco uszczuplonego zespołu Tamtamitutu z
Krakowa. Uwielbiam tych bębniarzy i zarazem artystów. Pełny profesjonalizm, sceniczność
i zabawa.
A teraz pewne wnioski z mojego wyjazdu z Moniką:
· co robi kobieta za
kierownicą? - z pewnością nie prowadzi. Jazda bez trzymania kierownicy okazuje
się również pewną formą sportu ekstremalnego
· taniec na bosaka –
Cejrowski w wersji kobiecej i wnikanie, czy po umyciu stóp to co na nich
pozostało to w dalszym ciągu bród, czy już opalenizna...?
·
jedzenie swojskiej
kiełbasy i popijanie jogurtem nie szkodzi
·
można być brudnym na
całym ciele, ale jak umyjesz ręce masz złudne wrażenie bycia czystym i
odświeżonym (w przypadku Moniki była to jakaś forma fetyszu...o niczym innym
nie gadała)
·
pewne wnioski
„socjologiczne”: czy jest to możliwe, że są jeszcze miejscowości, gdzie nie ma
bankomatu? Ano jest i nic w tym dziwnego. Pani w sklepie wielobranżowym z
pewnością również nie udzieli informacji, jakie ceny obiadów są w miejscowej
restauracji ( miejscowi jedzą w domach, po co im to wiedzieć?)
·
jazda na zaciągniętym
ręcznym bez kierowcy w środku, ale za to z pasażerem jest w pełni możliwa.
Koleżanka postanowiła zrobić mi żart bujając samochodem. Niestety, w efekcie
zepchnęła mnie z małej górki reagując zdziwieniem „O kurczę”. Krzyknęła
wprawdzie „zaciągnij ręczny”. Tylko jak? Skoro ręczny zaciągnięty! Wskoczyła w
pędzie (ok 10 kroków) do samochodu, poszukała kluczyków (samochód dalej się
toczy), odpaliła i zahamowała. Bohaterka!
·
I jeszcze jedno: jazda
samochodem na benzynę jest również możliwa, nawet jak zatankujemy tam litr
diesla ;) ...tylko potem trzeba dotankować przynajmniej 20 litrów „właściwego”
płynu... to wyjaśnia, dlaczego na niektórych stacjach są informacje ZAKAZ
TANKOWANIA PRZEZ KOBIETY
Weekend zaliczam do bardzo udanych. Zasmakowałam Afryki w
Polsce. Teraz mogę ruszać dalej :)
1Podane informacje zaczerpnięte są ze strony www.polskasahara.pl
1Podane informacje zaczerpnięte są ze strony www.polskasahara.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz