Zdaję sobie sprawę, że społeczność wśród której zazwyczaj przebywam jest charakterystyczna i nie można jej całkowicie porównywać do całej społeczności tanzańskiej. Ale to chyba oczywiste. Oczywistym jest również fakt, że wyjątek stanowi regułę i jakby nie było, ta społeczność (mniej lub bardziej charakterystyczna) ale jednak jest częścią większej społeczności zwanej narodem tanzańskim. Mogę więc i na przykładzie tych ludzi wyciągać pewne wnioski. I tak też podczas kolejnej rozmowy w autobusie (a potem również w ciągu kolejnych dni z różnymi ludźmi) doszliśmy wraz z moimi rozmówcami do kolejnego wniosku, który zresztą odkryciem Ameryki nie był. A zaczęło się od spodni...
Podczas rozmowy z jednym chłopakiem, który w placówce chrześcijańskiej uczy młodzież nazwijmy to "przystosowaniem do życia w świecie" dowiedziałam się, że kobiety, które noszą spodnie są krótko mówiąc wyzwolone. Słowo "wyzwolone" w tym kontekście oznaczało coś na kształt, "rozwiązłe". Chłopak ubolewał nad faktem, że afrykańskie dziewczyny tak zawzięcie naśladują kobiety Zachodu i zakładają "te dżinsy" i zachowują się tak, jakby "pozjadały wszystkie rozumy" i "udają kogoś kim nie są".
- "jak to świadczy o takiej dziewczynie?"
- "po co tak bardzo te dziewczyny chcą wyglądać jak Ty?"
No i w tym momencie doszłam do wniosku, że należy przerwać ten monolog ;) Najpierw wyraziłam zdziwienie jego oceną mojej osoby z prostego powodu. Kolega ani razu w spodniach mnie nie widział. Pomijając już fakt, że znał mnie zaledwie kilka dni. Zadałam mu więc pytanie na jakiej podstawie wnioskuje, że jestem taka, jak wg afrykańskiej społeczności "kobieta Zachodu jest" (no pewnie na takiej, na jakiej ludzie Zachodu z góry zakładają jacy są mieszkańcy Afryki Subsaharyjskiej). Ale ten wątek pozostawię, bo nie o mnie tu chodzi. Chodzi natomiast o to, że na swój specyficzny sposób kolega miał rację....
To czym telewizja karmi tutejszych młodych ludzi jest godne płaczu i zgrzytania zębów. Prawdą jest co przeczytałam gdzieś, że Zachód podarował Afryce to co chciał, czyli wierzchnią warstwę własnej kultury, za którą nie kryje się nic: żadne wyjaśnienie, żadna historia, żadne autorytety... Efekt jest taki, że młodzi Afrykanie mają coś co od dawna osobiście nazywam 'rozszczepieniem tożsamości'. Jedną nogą są w tradycyjnej Afryce, dumni z bycia Afrykaninem, drugą nogą natomiast macają podłoże ugruntowane zachodnim stylem bycia (bo nie kulturą).
W efekcie dziewczyny zakładają spodnie, ale to nie są "tylko spodnie". To jest informacja "jestem modna, jestem Zachodnia, jestem lepsza....sprawiam wrażenie wyedukowanej i cool". I to nie są moje słowa, żeby było jasne, to są słowa młodych Afrykanów, w oczach których te dziewczyny jawią się właśnie tak, a nie inaczej. I coś w tym jest, ponieważ w pakiecie z dżinsami dostajemy obraz pewnego charakterystycznego zachowania: efekt obserwacji w telewizji zachodnich celebrytów, którzy niestety stają się autorytetem.
Dziewczyna, która więc zakłada dżinsy, zakłada również na siebie pewną maskę "Zachodniej kobiety" i zgodnie z wyobrażeniem zaczyna zachowywać się taj jak Zachodnie kobiety.
Jakież wiec było zdziwienie, kiedy powiedziałam, że w Polsce (bo po co mam być ambasadorką całego Zachodu) dżinsy noszą tak młode dziewczyny jak i starsze kobiety. Kobieta może być chrześcijanką, poważną żoną i matką i może nosić dżinsy. I o ironio. Dżinsy to symbol emancypacji, chęć bycia jak mężczyzna, a nie chęć bycia pożądanym przez mężczyznę. Takie było przynajmniej początkowe założenie. Teraz "gwiazdy" i "gwiazdki" czynią z tego ciuszka symbol zupełnie czegoś innego, a że dziewczyny w Tanzanii widzą tylko to co przed oczy rzucają im media i internet, to trudno się dziwić, że dziewczyny kreują swój wizerunek na podstawie jedynego obrazu jaki jest im dostarczany.
I te dżinsy to tylko kropla w morzu...
I oczywiście, że generalizuję. Oczywiście, że są młode dziewczyny, które chodzą w "tych nieszczęsnych spodniach" ale zachowują się ... no właśnie jak? normalnie? Tak by się chciało powiedzieć, bo w końcu normalność to to, co jest nasze, europejskie, polskie, to co widzimy na chodniku. Więc tak, są tu tacy ludzie, mnóstwo. Tylko pytanie czym jest ta normalność dla nich? Ano podejrzewam z własnej obserwacji, że normalne tutaj są dziewczyny, które zakładają spódnice i poza pewną garsteczką społeczeństwa Dar es salaam, to te spódnice - koniecznie za kolano - są normalnym ubiorem, z którym w parze idzie normalne zachowanie.. Nawet ja, podążając chyba za instynktem, niemal 6 dni w tygodniu chodzę w spódnicy. Przynajmniej zlewam się z tłumem (rzekła biała kobieta ;) )
Wracając jednak na koniec do określenia kobiety Zachodu jako tej wyzwolonej między innymi z powodu dżinsów, podczas rozmowy odparłam tylko jedno: w Polsce to co Afrykanie określają mianem tańca tradycyjnego (tudzież intensywne kręcenie biodrami, czy trzęsienie pupą) Polacy nazywają tańcem wyzwolonym. Czyli dżinsy versus taniec. Pytanie teraz czyja kultura ma rację???
Chyba rozumię dlaczego to właśnie spodnie zostały wykorzystane do badań nad społecznością. Jakoś nie mogę sobie Ciebie wyobrazić w sukience. Szczerze mówiąc to widziałem tylko raz na sylwestra :)
OdpowiedzUsuńJestem chyba jak Tanzańczycy bo zdecydowanie woję kobiety w spudnicach (szczególnie krótkich).
hehe to Cię zaskoczę, bo koledzy błagali mnie, żebym pokazała się w dżinsach. Ponadto krótka spódnica zalicza się tutaj do tego samego kanonu co dżinsy. I jeśli przy dżinsach problemem nie są same spodnie, ale sposób ich noszenia, tak przy krótkiej spódnicy, krytyka nie podlega dyskusji. Na palcach jednej ręki policzyłabym dziewczyny, które "odważyły się" pokazać na ulicy w spódnicy powyżej kolan.
OdpowiedzUsuńP.S Kolego, kiedyś ty mnie ostatnio widział ??? :)
Dinozaury jeszcze biegały chyba :))
OdpowiedzUsuń