poniedziałek, 12 listopada 2012

Gdzie są zdjęcia z Afryki...?

Pytania skierowane do mnie, dotyczące mojego pobytu w Dar i tego co dokładnie tu robię, powoli stają się inspiracją do umieszczania kolejnych postów...:)
W odpowiedzi na pytanie: dlaczego umieszczam tak mało zdjęć z mojego pobytu tutaj, postaram się przedstawić dość klarowne wyjaśnienie. Pominę już nieco nudny temat bezpieczeństwa na ulicy i niemożności noszenia ze sobą aparatu tudzież robienia zdjęć.... Skupię się na innej kwestii. 
Podczas podróżowania mamy do czynienia z różnymi "typami" fotografów: począwszy od fotoreporterów, a skończywszy na "turystach" (umieszczam turystów w cudzysłowie, ponieważ mam na myśli jedynie specyficzną ich odmianę). Nie zamierzam opisywać tutaj ich wszystkich i skupię się jedynie na dwóch powiedzmy skrajnych typach: typ "turysty" i typ "wrażliwca".
"Turysta" to osoba, która przybywa do danego miejsca (zazwyczaj odmiennego kulturowo), zachwyca się (bądź nie) lokalną kulturą, miejscową społecznością, która wygląda inaczej, ubiera się inaczej, uśmiecha się inaczej.... "Turysta" wyciąga aparat (albo nawet nie musi, gdyż trzyma go w ręce cały czas) i robi zdjęcia. Czasami wszystkim co się rusza i wszystkiemu co się nie rusza, czasami dokonuje wyboru co jest warte, a co nie, upamiętnienia na zdjęciu. Kiedy "turysta" dokonuje tych czynności nie ma w tym nic złego - sama robiłam dokładnie to samo po przyjeździe, stąd na początku tyle zdjęć :) - dopóki zdjęcia te nie szkodzą innym, a przede wszystkim robiący te zdjęcia nie traktuje obiektów (patrz: ludzi) jak atrakcje turystyczne na równi z architekturą. Prawdą jest, że w Afryce robienie zdjęć dzieciakom jest jednym z najprostszych sposobów upamiętnienia "oblicza Afryki", ponieważ dzieci lgną do aparatu jak mało kto. Po zrobieniu zdjęcia zazwyczaj proszą o pokazanie, o danie/przesłanie... zazwyczaj "turysta" pstryknie, uśmiechnie się i pójdzie. Następnie zobaczy matkę z dzieckiem na ulicy ... przejdzie koło niej i "pstryk"! Następnie zobaczy mężczyznę ubranego w tradycyjny strój, przejdzie koło niego i "pstryk"!

Mamy też "wrażliwców" czyli tych, którzy przebywają w danym miejscu nieco dłużej, lub którzy często podróżują i znają się na "etyce podróżowania" lub tych, którzy z aparatem pracują na co dzień. Taka osoba również zrobi zdjęcie dzieciakom, ale zatrzyma się i pożartuje z nimi, pokaże im zdjęcia, pozwoli się nawet czasami pobawić chwilę aparatem (jeśli jego wartość na to pozwala). Taka osoba zrobi zdjęcie matce z dzieckiem i mężczyźnie w tradycyjnym stroju, ale zanim to zrobi, pokaże aparat, porozmawia, powita i pozdrowi, ba! zapyta o możliwość zrobienia zdjęcia.

Większość osób, które poznałam tutaj w Dar, to ci "wrażliwi" na kwestię etyki w fotografowaniu. Dlatego również oni, pomimo, że mieszkają tutaj dość długo posiadają ograniczoną liczbę zdjęć, ale jeśli już, to takich które w moim mniemaniu czasami warte są fortunę :) i nie ma nic piękniejszego niż zdjęcie mające własną historię. 

Czasami wydaje nam się, że przebywając w miejscu zupełnie nam obcym, wśród ludzi, których nie rozumiemy, stajemy się niewidzialni, a miejscowa społeczność jest nieświadoma naszych czynów. Pozwalamy sobie wtedy na swobodne lawirowanie pomiędzy tym co robimy na obczyźnie, a tym czego nigdy nie zrobilibyśmy w swoim kraju. Miałam milion okazji zrobić świetne zdjęcia (do dzisiaj mam przed oczami obraz starszej kobiety, która trzymając w objęciach małe dziecko siedziała nad brzegiem oceanu i modliła się). Dlaczego nie zrobiłam zdjęcia? Myślę, że nawet nie muszę wyjaśniać. 
Czasami dochodzi do sytuacji, że robimy zdjęcia z ukrycia. Należy wtedy samemu sobie odpowiedzieć na pytanie, w jakim celu robimy to zdjęcie, jak ono zostanie wykorzystane i czy w jakiś sposób może zaszkodzić osobom, które na nim się znajdują. Taka sytuacja wymaga jednak dużej wrażliwości na kwestię etyki w fotografowaniu.

Ostatnie wydarzenia utwierdziły mnie w przekonaniu, że należy szanować innych, kiedy trzymamy w ręku aparat. Wielokrotnie to ja jestem obiektem obserwacji, to ja jestem odmienną kulturą, która przybyła do Afryki. I to ja wielokrotnie zostałam sfotografowana bez mojej wiedzy i pozwolenia. Kiedy szłam chodnikiem, a młody chłopak wyciągnął telefon i robił zdjęcie bez żadnego 'przeproś'. Kiedy rozmawiałam z uczniem, a drugi bez pytania robił zdjęcie z różnych stron i pozycji, żeby upamiętnić białą nauczycielkę... To pozwala tylko na jedną refleksję. Nie można traktować ludzi jaki eksponat w muzeum, albo gorzej - zwierzę w cyrku. Uważajmy, żebyśmy pewnego dnia nie dostrzegli, że to nie my jesteśmy widzem, a atrakcją. 
I jeszcze jedna sprawa. W większości przebywam w tych samych miejscach i z tymi samymi ludźmi, którzy powoli stają się moimi przyjaciółmi (bliższymi, dalszymi - to tutaj nie ma znaczenia). W takiej sytuacji wszelkie zdjęcia, które im robię, jeśli im robię, są niczym innym jak pamiątką. W tej sytuacji szacunek do ich prywatności jest tutaj na pierwszym miejscu.

Tak więc jeśli mam do wyboru umieszczać setki fajnych zdjęć na moim blogu, które są wątpliwej historii, a umieszczać kilka takich, które mają istotne znaczenie (przynajmniej dla mnie) lub które mogę opublikować z czystym sumieniem, to bez wahania wybiorę te drugą opcję.

3 komentarze:

  1. Przyznam, że trochę nie rozumiem tego o fotografach "turystach"... Osobiście nie widzę nic złego w tym, żeby czasem poczuć się turystą i machnąć setkę zdjęć, nawet w biegu. A potem wybrać z nich te fajne, być może nawet takie, które "czasami warte są fortunę" :)

    Wrażliwość i etyka w fotografowaniu ludzi - jasne, to dość oczywista sprawa. Ale już np. piękny krajobraz nie obrazi się, jeśli mu zrobisz serię zdjęć z różnych ujęć. Podobnie duża grupa ludzi, w której nie "celujesz" w kogoś konkretnego.

    A już na pewno wiem, jakie to głupie uczucie, kiedy po dłuższym czasie spędzonym w Afryce przeglądasz swoje fotki i myślisz: "Cholera, mogłem zrobić pewnych zdjęć więcej/ ambitniej / śmielej / ciekawiej / z lepszym pomysłem" (niepotrzebne skreślić). A tu kicha, bo już się nie da :) Paradoksalnie dotyczy to w znacznej mierze zdjęć z miejsc, w których się żyło, mieszkało, pracowało. Oraz fotek z samym sobą.

    Mając to (i tylko to) na myśli, życzę Ci, żebyś nie żałowała tego "miliona okazji, żeby zrobić świetne zdjęcia" :)

    Pozdrawiam - i szerokiej drogi do Rwandy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczeluuuu drogi :) Odnosząc się do pierwszego akapitu. "Kiedy "turysta" dokonuje tych czynności NIE MA W TYM NIC ZŁEGO - sama robiłam dokładnie to samo po przyjeździe, stąd na początku tyle zdjęć :) - DOPÓKI zdjęcia te nie szkodzą innym, a przede wszystkim robiący te zdjęcia nie traktuje obiektów (patrz: ludzi) jak atrakcje turystyczne na równi z architekturą." Odniosłam się więc do fotografowania ludzi a nie krajobrazów (sama mam ich sporo sporo:)) i dodałam DOPÓKI czyli do momentu przekroczenia pewnych granic. Dlatego odróżniłam "turystę" od turysty.

    Co do grupy ludzi...oczywiście jak najbardziej, jest to tzw. fotografowanie ulicy. Jest jednak różnica, kiedy fotografujesz dyskretnie, "niewidzialnie", a kiedy celujesz komuś niemal prosto w twarz i idziesz dalej(bo i takie przypadki widziałam).

    Zdjęcia z ludźmi z najbliższego otoczenia? O jak najbardziej i doskonale rozumiem, co czułeś po powrocie do domu. I ja takie posiadam. Mój post i również ten tekst odnosił się do pytania "dlaczego nie UMIESZCZAM zdjęć w internecie" i na to moja odpowiedź taka a nie inna :)

    haha i ostatnie: ja już teraz żałuję pewnych źle zrobionych zdjęć. Jednak zupełnie inaczej się myśli siedząc w domu i oglądając na spokojnie, a inaczej jak przyjdzie Ci szybko zrobić zdjęcie. Ale praktyka czyni mistrza...Si ndio? :)

    I Wczelu Ty akurat się do klasy "turystów" nie zaliczasz i Twój komentarz tylko to powteirdza, to o co chodzi?? ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sawa, sawa :)

      Mój nieco czepialski komentarz miał mieć głównie charakter życzliwej rady, że dobry i liczny wybór zdjęć bardzo Ci się przyda po powrocie do Polski ;)

      Miłej podróży i dobrego focenia!

      Usuń