niedziela, 25 listopada 2012

Rozmowy autobusowe # 1

Zderzenie z inną kulturą pozwala poznać własną.
Podczas czterech dni jazdy autobusem z Tanzańczykami, nauczyłam się o ich mentalności więcej, niż podczas trzech ostatnich miesięcy pobytu w Dar es salaam. Przesiadywanie w jednym autobusie, spanie niemal "na sobie" w dziwnych godzinach porannych i nocnych, dzielenie się jedzeniem, szukanie dość zarośniętego krzaka, żeby zadbać nieco o higienę własnego ciała i przede wszystkim wielogodzinna jazda dzienna i nocna spowodowały, że człowiek gada do drugiego człowieka, towarzyszy mu niemal non stop i czasem nawet ma ochotę już go zabić, bo ileż można ......
Ta wycieczka jednak wiele mnie nauczyła. A przede wszystkim dała odpowiedź na wiele niewyjaśnionych kwestii dotyczących mieszkańców tego nieco zwariowanego państwa :)

Zacznę może od kwestii, która trapi moją duszę niemal od początku mojego pobytu w Dar es salaam czyli od słowa "Mzungu". Słowo bardzo popularne wśród mieszkańców Afryki, określające osobę pochodzenia nieafrykańskiego, zazwyczaj białego Europejczyka, tudzież Amerykanina (co akurat dla miejscowych jak się potem okazało nie ma wielkiej różnicy). "Mzungu" słychać wszędzie, a głównie na ulicy. Wołają "eee Mzungu, mambo?!", "Mzungu give me picha" (co ma oznaczać: zrób sobie ze mną zdjęcie) albo po prostu słychać samo 'Mzungu'!. Również znajomi często potrafią zawołać do mnie 'Mzungu'. I teraz pytanie podstawowe: jak powinnam zachować się w takiej sytuacji? Początkowo uśmiechałam się i odpowiadałam, gdyż wypada być miłym, potem zaczęłam ignorować (i do teraz nie reaguję, gdy słyszę to słowo na ulicy), jednak kiedy zwracają się tak do mnie osoby, które mnie znają, to zwracam im uwagę. I to jest pierwsza kwestia, która sprowokowała do zawziętej, acz bardzo kulturalnej i pełnej szacunku rozmowy w autobusie. Otóż pewnego razu, pewien chłopak z autobusu zawołał do mnie 'Mzungu'. Zapytałam go dlaczego zwraca się do mnie w taki sposób? Odpowiedział, że nie zna mojego imienia. Powiedziałam, że to nie problem, bo może zawołać do mnie "dada" (siostra), gdyż w taki sposób często można zwrócić się do dziewczyny w Tanzanii. Powiedziałam również, że ja też nie znam jego imienia, ale to nie powód, żeby wołać do niego 'Negro' (nasz Murzyn). Chłopak przeprosił mnie. Kolega, który siedział ze mną, zaczął również przepraszać tłumacząc, że ludzie nie zdają sobie sprawy czasami ze swojego zachowania. Wiem o tym bardzo dobrze, w końcu w Polsce mamy również takich, którzy zawołają Murzyn. Pojawiły się jednak osoby, które zaczęły bronic słowa 'Mzungu', argumentując takie zachowanie dokładnie w taki sam sposób, w jaki argumentuje się i usprawiedliwia słowo 'Murzyn'. Otóż, w tym słowie nie ma nic złego, każdy tak mówi, ponieważ wyglądam inaczej. Argument kolejny: szczególnie w Afryce, gdzie biały w dalszym ciągu postrzegany jest jak ktoś zupełnie z innego świata i innej kultury (tej lepszej) słowo 'Mzungu' ma określać mnie jako osobę, którą na swój sposób się podziwia. Kolejny argument, to taki, że zazwyczaj słychać to słowo z ust ludzi niewykształconych lub dzieci, należy więc takie zachowanie po prostu ignorować.
Moja odpowiedź na te argumenty była następująca: po pierwsze jeśli w słowie 'Mzungu' nie ma nic złego, to dlaczego osoby ze środowiska, w którym zazwyczaj przebywam nie używają w ogóle tego słowa, a kiedy ktoś przy mnie użyje tego określenia, to zwracają mu uwagę? Następnie, 'Mzungu' identyfikuje mnie jako osobę innego kolory skóry, innego pochodzenia czyli można powiedzieć "innego rasowo"... I żeby uprzedzić zarzut, że przecież równi nie jesteśmy, odpowiem: kiedy jadę z innymi Tanzańczykami w daladala i pocę się jak wieprz, kiedy kolejne pół drogi zasuwam na piechotę do pracy, bo nie stać mnie żeby wydać kolejne 300 szylingów na daladala, kiedy rozwalają mi się buty i chodzę w pożyczonych japonkach, to przepraszam, ale jestem równa, pomimo innego koloru skóry. A jeśli ktoś ponownie zarzuci: że edukacja, że ja w końcu wrócę do Polski etc., etc., to powiem ok, ale w Polsce też są ludzie bez edukacji, bez pracy, bez perspektyw, a nikt nie klasyfikuje mnie, jako osobę "inną".  W Afryce można być więc białym i bogatym, ale można być również białym i biednym, można być Afrykańczykiem bogatym i można być Afrykańczykiem biednym. 'Mzungu' nie ma tutaj w moim mniemaniu nic do rzeczy. Tutaj mamy do czynienia ze standardem życia.
I na koniec argument, że słowo to pada z ust dzieci i ludzi niewykształconych. Po pierwsze nie tylko, bo słyszałam to z ust również osób o wysokim poziomie wykształcenia (choć znacznie rzadziej), a po drugie, nie jest to żadne usprawiedliwienie, ponieważ od tego jest wychowanie obywatelskie czy po prostu wychowanie w rodzinie. Najlepszym przykładem jest Fundacja 'Afryka Inaczej', która skrupulatnie i wiernie śledzi i piętnuje wszelkie rasistowskie zachowania i komentarze w mediach i na ulicy, które można zaobserwować wśród polskiego społeczeństwa. Głownie chodzi tutaj o walkę ze słowem "Murzyn". W czym problem więc, aby i młodzież w Tanzanii, która jest świadoma, która ma częstszy dostęp do mediów i osób pochodzenia nieafrykańskiego nie zaczęła reagować na takie zachowanie? I nie mogę znieść argumentów, że poziom edukacji i świadomości jest jeszcze bardzo niski. I, że potrzeba jeszcze wielu lat, żeby to się zmieniło. Ale kto ma to zmienić?  Takie podejście to podejście stereotypowego, biednego, głodnego, afrykańskiego dziecka, które czeka, aż jakaś organizacja NGO wybuduje studnię. Taką karykaturę Afrykańczyka sami Afrykańczycy kreują. Łatwiej jest bowiem zwalić na niski poziom rozwoju kraju i kompletną niemożność osiągania czegokolwiek, niż zacząć reagować. Widzę, że jest czas i ochota nauczania o AIDS, jest czas i ochota nauczania o Chrystusie, jest czas i ochota nauczania o komputerach, a nie ma czasu i możliwości uczenia o innych kulturach ( o tym zresztą w innym poście). I nie wspominam nawet o szkołach, czy organizacjach, ale o reakcji na ulicy. Opierając się na moim przykładzie byłam świadkiem co najmniej dwóch przypadków, gdzie zwrócenie uwagi powodowało zażenowanie i przeprosiny. Pewnego razu jechałam ze znajomym (Tanzańczykiem) w daladala. Konduktor podszedł do nas by sprzedać bilet. Po zapłacie wręczył koledze dwa bilety mówiąc "dla Ciebie i dla Mzungu". Kolega zareagował natychmiast. Na cały głos zapytał konduktora, co rozumie przez słowo "Mzungu", czy chciał powiedzieć, że ja jestem gorsza czy, że on jest gorszy? Ludzie w daladala zaczęli się śmiać, a konduktor zażenowany odszedł. 
I na koniec ostatnia i moim zdaniem najważniejsza kwestia. Posłużę się tutaj argumentem właśnie podanym przez jednego z członków Fundacji 'Afryka Inaczej': nieważne jaka jest Twoja opinia, kiedy nazywasz kogoś Murzyn. Dla Ciebie może być to nawet pochlebstwo. Jeśli bohater tego określenia czuje się z tym źle, uszanuj jego prośbę i przestań. 
Nieważne, co naprawdę oznacza słowo 'Mzungu': czy określa "rasę", wykształcenie czy standard życia. Jeśli przez to określenie czuję się nierówna, i jest mi z tym źle, to jest to  wystarczający argument, aby przestać. 
I dokładnie tego argumentu użyłam wobec moich Tanzańskich kolegów. Koledzy powiedzieli tylko tyle: "Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że was to uraża. Jeśli tak, to przepraszamy". 
Uświadamianie nie leży w rękach polityków, księży czy profesorów.  W pierwszej kolejności to my jesteśmy ambasadorami naszej kultury - tej narodowej i tej osobistej.
I rada dla każdego Polaka, który nie widzi nic złego w słowie "Murzyn". Zapraszam do Afryki. Spotkajcie miejscowego doktora, polityka, księdza, biznesmena, czy jakąkolwiek osobę, która reprezentuje wyższy standard życiowy bądź edukacyjny niż wy i powiedzcie mu prosto w twarz 'Murzyn' (Negro). A potem wmieszajcie się w  tłum na ulicy i czekajcie, aż sami zaczniecie się czuć jak atrakcja w cyrku. Zaczniecie wtedy szanować każdego Afrykańczyka, który na was nie zareaguje.  I wtedy zobaczycie, że zasada jest prosta: nie czyń drugiemu co Tobie niemiłe.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz