wtorek, 9 października 2012

Rozmowy przy Kilimanjaro Beer ;)

Moni:         Pewnego dnia zostaliśmy zatrzymani przez policję. Oczywiście pytali, pytali, ale co to nawet nie pamiętam...no bo jak Cię zatrzymują co chwila bez sensu, to przestajesz słuchać co mówią. Więc zakładam, że policjantka (bo to była policjantka) pytała skąd jesteśmy itp. Oczywiście odpowiadaliśmy zdawkowo, wiedzieliśmy przecież, że chodzi o łapówkę. Po pewnym czasie policjantka jednak pyta nas "Przepraszam, mogę poprosić wodę?"....??!!
Ojciec A:      No co się dziwisz? Jak stoją tak i łapią cały dzień i nikt nawet nie zadba o wodę dla nich...
Ojciec G:     Ee to jeszcze nic. Ja byłem bardziej zdziwiony, jak wracałem z Moshi. Zatrzymali mnie rzecz jasna. Popytali, pooglądali samochód. Po czym uprzejmie zapytali "Przepraszamy, czy możemy dostać mleko?"...??!! Zdziwiło mnie to, bo przygotowane miałem pieniądze!!
Ojciec A:     No co się dziwisz? Region Masajów, tam wszyscy chcą mleko.
Moni:         Ale najlepsi to i tak są ci na czarno ubrani z Nairobi (Kenia). Oni jak zatrzymują to nawet nie musisz prawa jazdy wyciągać, ani nawet z nimi rozmawiać. Wyciągasz odliczoną gotówkę, to jest 200 KSH (ok. 8 zł), odsuwasz szybę i płacisz.
Ojciec A:     A co jeśli nie mam odliczonej gotówki? Więcej im nie dam.
Moni:          Spokojnie. Wydadzą Ci. Zawsze wydają...
Wszyscy:    ??!!
Ojciec A:    Ehh, bo to wszystko przez to, że stoją oni całymi dniami i nic nie mają do roboty. To zatrzymują. Żeby chociaż jakieś ćwiczenia mieli. Nic dziwnego, że w drogówce wszyscy tacy grubi.
Ojciec G:   Nooo! U nas w Nairobi, jak widzimy chudą policjantkę to od razu wiemy, że dopiero co się przyjęła...

9 komentarzy:

  1. haha! a poczym poznać u nas nowo przyjętego policjanta...;-D??!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, ale z chęcią się dowiem...?? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Łaaał - afrykańska drogówka to temat rzeka! Klaudia, habilitację z tego napisz ;)

    Trzy razy zdarzyło mi się płacić mandat zambijskiej policji (fakt, że zasłużenie). Przy tym ani razu nie sprawdzono wtedy mojego prawa jazdy, dowodu rejestracyjnego, paszportu, wizy, pozwolenia na pracę itp. Mógłbym być nielegalnym imigrantem albo zbiegiem poszukiwanym przez Interpol jadącym bez uprawnień skradzionym samochodem ;) Nieważne! Ważne, że mam zapłacić, bo przekroczyłem prędkość, albo mam łysą oponę :)

    Co innego podczas niezliczonej ilości rutynowych kontroli - tu zazwyczaj zambijscy stróże prawa nieufnie kartkowali moje prawo jazdy, po czym kapitulowali i kazali jechać dalej.

    Aż zdarzył się wyjątek (zresztą dziwne, że tylko raz). Policjant przeglądając listę 116 krajów wypisanych na okładce mojego prawo jazdy, zauważył, że nie ma tam Zambii (Tanzanii zresztą też nie ma). Co ciekawe, nie zażądał łapówki, tylko wpakował mi się do samochodu i kazał wieźć na komisariat. Tam wyjaśniałem sprawę przed starszym oficerem dyżurnym, przy czym chyba wspiąłem się na najwyższe szczyty mojej elokwencji i dyplomacji ;) Ów wysłuchał mnie z kamienną twarzą, po czym powiedział tylko, że jego zdaniem sytuacja rzeczywiście jest niejednoznaczna, zatem rozwiązuje wątpliwość na moją korzyść i puszcza mnie wolno. O ile pamiętam, z wrażenia tylko podziękowałem i wyszedłem :)

    Niestety problemom sprzyja to, że wydawane w Polsce tzw. międzynarodowe prawo jazdy przypomina kształtem i kolorem papier toaletowy, obowiązuje w dziwnie wybranych rejonach świata (wschodniej Afryki w zasadzie tam nie ma), zaś na okładce ma informacje ...tylko po polsku, czyli w języku, który absolutnie nikomu nic nie mówi :) I nikt nie wpadł na pomysł przetłumaczenia choćby tylko tytułu na angielski czy francuski.

    W Tanzanii na szczęście tylko raz miałem przyjemność być kontrolowany - pani oficer była w porządku i nie czepiała się, być może widząc że nie ma do czynienia z przeciętnym białym frajerem ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. PS: pozdrowienia dla Moni, Ojca A i Ojca G :)
    Ech, brakuje trochę rozmów przy Kilimanjaro Beer...

    OdpowiedzUsuń
  5. Wczelu jedno pytanie tylko zadam: nie wpadłeś na to, żeby sobie w Tanzanii prawko kupić?? ;D
    P.S. Rozmowy przy Kilimanjaro Beer? Największy żal, że sporo jest na cenzurze ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    Gdybym nie miał wspomnianego międzynarodowego prawka, to może bym się zastanawiał nad kupowaniem/wyrabianiem. Ale zwykle wystarczyło, a opisany powyżej incydent-wyjątek tylko potwierdza regułę ;)

    Poza tym w Tanzanii niewiele jeździłem, ot jakieś kursy po Dar i ewentualnie do Bagamoyo.

    Wydaje mi się, że na zwykłe, polsko-unijne "plastikowe" prawko też w razie czego warto by próbować. Pewnie w 50% przypadków albo częściej policjant by je "łyknął". Choć jest też jakieś ryzyko, że zarekwirują i nie oddadzą, a to już duża strata. W Zambii znani mi misjonarze po prostu wyrabiali lokalne prawo jazdy (akceptowane w ościennych krajach), co w zasadzie polegało na wstrzeleniu się w dobrą wysokość łapówki i trafieniu na dobry dzień egzaminatora, a i tak ponoć bywało czasochłonne.

    PS: to ja piszę się na niecenzurowane wersje rozmów przy Kili :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ponoć warto też ryzykować z książeczką zdrowia uchodzącą za prawko, przynajmniej jak będą chcieli zabrać, to zawsze możesz powiedzieć "A proszę bardzo". ;D Jeden kierowca wyszedł na tym całkiem dobrze...Tylko to chyba było gdzieś w Azji... ;D
    Co do egzaminów w Zambii..jesteś pewien, że to w Zambii a nie w Polsce??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem absolutnie pewien, w Polsce zdać egzamin na prawo jazdy da się jednak bez łapówki, choć jest to na pewno *bardziej* czasochłonne ;) Zambijskie, tanzańskie etc. przepisy drogowe są znacznie prostsze - podobno tak jest wszędzie gdzie panuje system post-brytyjski, ale tego nie wiem. Dzięki temu można dużo mniej myśleć nad zasadami ruchu - i chwała Bogu, bo trzeba się dużo bardziej skupiać na samym ruchu! :) Oczywiście kierowcy (i drogówka) mają dużo większe pole do interpretacji przepisów ;)

      Kurioza też się zdarzają - pamiętam jak zaśmiewaliśmy się z podręcznika dla kierowców, który jako bardzo ważny punkt przygotowania do jazdy wymieniał: "sprawdź, czy pod samochodem nie ma zwierząt domowych".

      Usuń
    2. "Zambijskie, tanzańskie etc. przepisy drogowe są znacznie prostsze - podobno tak jest wszędzie gdzie panuje system post-brytyjski, ale tego nie wiem. Dzięki temu można dużo mniej myśleć nad zasadami ruchu - i chwała Bogu, bo trzeba się dużo bardziej skupiać na samym ruchu! :) "
      No właśnie! zasady ruchu?? Jakie zasady?? Pierwsza podstawowa zasada na tanzańskich drogach to KTO PIERWSZY TEN LEPSZY a druga za tym idąca to MÓDL SIĘ! :D

      Usuń