czwartek, 30 sierpnia 2012

Zacznijmy od początku...



…czyli od powitania, a dokładnie od pozdrowienia. Sprawa bardzo istotna dla Tanzańczyków. Pozdrowienie to coś od czego nie tylko zaczyna się rozmowę, ale co jest na porządku dziennym nawet na ulicy, wobec  nieznajomego.
Powiada się, że Polacy mają tendencję do długich pożegnań, w szczególności podczas rozmowy telefonicznej:
- Dobra to kończę
- No, ok.
- No to pa.
- No, pa. Trzymaj się.
- No Ty też się trzymaj. Jeszcze się zdzwonimy.
- No dobra.
- No to pa. Narazie.
- No, pa……
W Tanzanii taka litania zaczyna się na dzień dobry:
- Mambo?
- Poa!
- Habari za leo?
- Safi!
- Mzima?
- He!.....
W wolnym tłumaczeniu i skróconej wersji oznacza to mniej więcej:  Jak leci? – w porządku!
Mogłabym to rozwinąć jeszcze…bo oczywiście forma powitania zależy również od tego do kogo się zwracamy (do starszych osób należy zwracać się: Shikamoo! – w odpowiedzi usłyszymy: Marahaba! I ciąg dalszy nastąpi..)
Z czego to się bierze? Ano z ich kultury – to oczywiste. Ale w moim mniemaniu forma powitania jest w mocny sposób związana z ich pojęciem czasu (o tym bohaterze zresztą będzie w osobnym poście).
Ponadto faktycznie jest to bardzo otwarta kultura i bardzo uprzejma. Od początku mojego pobytu w Dar nie zaobserwowałam ani jednej osoby, która wykazałaby negatywne emocje: złość, zazdrość, zniecierpliwienie… Jeśli ktoś jakoś przypadkiem pokaże po sobie zmęczenie np. pracą, to zaraz odpowiedzą mu „pole sana” (przykro mi/współczuję).  
Wracając jednak do tematu pozdrowienia. Otóż dzisiejszego ranka odkryłam jak tak długa forma pozdrowienia ma się do ich pojęcia „pole pole…” (powoli powoli).
Od kilku dni do Upangi, gdzie przebywam całymi dniami, chodzę pieszo. Nie wiem ile to jest w kilometrach, ale schodzi mi jakieś 40 min, dość szybkim tempem (przygody związane ze spacerowaniem po ulicach Dar Es Salaam również zachowam na kolejny raz ;)).
Zauważyłam podczas moich pieszych wędrówek, że jako jedyna pełnię funkcję Formuły 1: posiadam  coś takiego jak prędkość i umiejętność wymijania pieszych. Dzisiaj jednak pojęłam, że moja prędkość mi nie służy z prostej przyczyny -  pozdrowienia.  Otóż kiedy tak zasuwam sobie w swoim tempie i nagle z naprzeciwka usłyszę Mambo! – to mam dwie opcje:  albo odpowiedzieć  Poa! – bo tyle zdążę odpowiedzieć  -  jednak wyjdę na  totalnie ignoranckiego Mzungu (białego, spoza Afryki), albo mocno wyhamować i wypełnić obowiązek wykonania pełnego pozdrowienia. Jednakże, taka zmiana tempa co kilka minut, nie służy odpowiedniej koordynacji ruchowej….
Teraz już wiem dlaczego miejscowi chodzą powoli. Dlatego postanowiłam, że od jutra zaczynam spacerować „pole pole”. I tu wracamy do punktu wyjścia!! Wniosek jest jeden: Jeśli widzisz, że miejscowy coś robi tak, a nie inaczej, to nie dyskutuj z tym, tylko zacznij robić to samo. Wcześniej czy później odkryjesz, że jest w tym jakiś sens ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz